KONTAKT
FB o Kostaryce








 
O GRUDZIĄDZU OPTYMISTYCZNIE

GRUDZIĄDZ - PO PROSTU NAJPIĘKNIEJSZE MIASTO W POLSCE, EUROPIE I NA CAŁYM ŚWIECIE. MÓJ PRZYJACIEL.

Kocham Kostarykę i jestem jej największym wielbicielem. Ten kraj nauczył mnie patrzeć pozytywnie na świat i dostrzegać w nim piękno. Dzięki Kostaryce odkryłem też mój ukochany zakątek w Polsce do którego lubię jeździć i gdzie czuję się jak u siebie. Mowa o Grudziądzu.

To stutysięczne miasto w województwie kujawsko-pomorskim. Mimo swojej wielkości w Polsce nigdy nie było doceniane przez polityków. Ani razu nie przyznano mu statusu miasta wojewódzkiego mimo, że podczas reformy administracyjnej w 1975 roku miał nawet o 55.000 mieszkańców więcej od niektórych z wybranych na wojewódzkość miast. Jest obok Gdyni i miast Śląska jedynym który osiągnął 100.000 mieszkańców, a jednocześnie był pod rządami innego ośrodka.

Grudziądz poznałem w 1993 roku. Wtedy będąc w szkole średniej pojechałem zobaczyć miasto o którym przeczytałem, że ma dokładnie taką samą ilość mieszkańców jak mój rodzinny Słupsk. Inspiracją była tylko przedstawiająca odcinek 5 spichlerzy wypłowiała ilustracja w jednotomowej encyklopedii PWN z 1977 roku.

Dziwiło mnie czemu ten Grudziądz jest taki cichy i nic o nim nie słychać w mediach. Nic nie wiedząc o mieście udałem się w wówczas dla mnie wielką przejażdżkę. Można powiedzieć, że była to moja pierwsza większa życiowa podróż w nieznane, na długo przed tymi jakie potem odbywałem do np. Kostaryki. Grudziądz był moim debiutem.

Pamiętam jak jechałem tam z dwoma przesiadkami, a czterogodzinna trasa była dla mnie taka długa i wyczynowa. Na odcinku Gdańsk-Grudziądz posuwałem się kultowym piętrowym pociągiem który toczył się z prędkością 20 km/h i co chwila zatrzymywał się na stacjach widmo.

Tamta wycieczka zapoczątkowało rytuał jaki mam do dzisiaj. Polega na odwiedzaniu Grudziądza co roku. Bo wciąż jest mi go mało. Co można tu napisać. Zakochałem się w Grudziądzu od pierwszego wejrzenia i dzisiaj mogę śmiało powiedzieć, że dla mnie nie ma piękniejszego miasta w Polsce, a nawet na świecie. To miejsce magiczne gdzie dostaję podwójnej energii do życia i optymizmu. Na około 15 wizyt nigdy nie zdarzyło się by było tam przynajmniej tak sobie. Zawsze jest wspaniale, a bywałem w największe pluchy, deszcze, zimy i podczas przeziębień ;-)

Za co tak kocham to miasto? Za prawdziwość, za to, że jest swojskie, a jednocześnie duże. Ludzie nigdy nie byli przesadnie przekonani o wyjątkowości swojego Grudziądza. Zawsze bardziej skromnie podchodzili do tego jaki on jest. Owszem chwalili zabytki, ale nigdy nie spotkałem się z pretensjami, że są marginalizowani czy, że ich miasto się cofa w rozwoju. Zawsze z pokorą przyjmowali to co się im narzucało.

Grudziądz od lat jest w cieniu Torunia. Większość osób myśli, że to jakieś miasteczko wielkości Chełmna które satelituje wokół wielkiego piernikowego grodu. Tymczasem dla mnie Toruń przy Grudziądzu jest miastem zwykłym. To Grudziądz ma piękniejszą starówkę i piękniejsze kamienice. To w Grudziądzu moje źrenice się rozszerzają i potrafię wpaść w zachwyt. I wciąż nie mam przesytu Grudziądza. W ładnym Toruniu owszem byłem kilka razy ale już nasyciłem moją ciekawość. Grudziądz wciąż mnie zaskakuje i sprawia, że nadal chcę do niego wracać i go odkrywać.

Oczywiście moja pierwsza wizyta z 1993 roku opierała się na chodzeniu po starówce i odkrywaniu oczywistości. Pamiętam, że byłem otumaniony pięknem grudziądzkich kamieniczek, które na każdej ulicy były do wyboru i do koloru. Co się nie skręciło to od nowa pokazywały się jeszcze ich ładniejsze kształty. A przecież miasto było podniszczone po wojnie i wiele z tych budowli runęło lub zostało potem wyburzonych. Mimo to Grudziądz wciąż błyszczy architektonicznie. Nigdzie nie widziałem tak ładnych i urokliwie położonych domów. Może czasami podniszczone, może niekiedy zaniedbane ale piękne! Z roku na rok ich stan się jednak poprawia i Grudziądz 2016 to już miasto które swobodnie bez skrępowania może chwalić się swoimi kamienicami ogólnopolsko. Wiele z nich zostało odrestaurowanych, a prace remontowe zaczynają przenosić się na bardziej śródmiejskie ulice.

Pamiętam jak w pierwszym roku wizyty byłem zaczarowany klimatem grudziądzkich uliczek. Niektóre kręte, zawijasowe, brukowane. Wąska zabudowa, a na środku jezdni torowiska i sunące po nich długie tramwajowe węgorze. W 1993 roku były dodatkowo rozkopy i wiele torowisk było po prostu wielką dziurą w ziemi. Mimo to byłem wtedy zachwycony. W Grudziądzu tramwaje kursują od 1896 roku. Media lubią podawać, że jest to najmniejsze polskie miasto z tramwajami. Nie lubię tej informacji, bo to nie jest małe miasto. 100.000 mieszkańców stawia Grudziądz między miastami sporymi a do kolejnych tramwajowych metropolii (jak Gorzów Wielkopolski) niewiele mu brakuje.

Z moim Słupkiem łączą go właśnie po części tramwaje, ponieważ gdy w 1959 roku u nas je zlikwidowano, chodziła plotka, że część wagonów trafiła w darze właśnie do Grudziądza. Poza tym oba miasta mają najstarszą windę w Europie. I Słupsk i Grudziądz. Słupsk posiada takową w dawnym Domu Towarowym Słowiniec, a Grudziądz w jednej ze swoich pięknych kamienic na ulicy Legionów. I wreszcie poczta. Gdy byłem tam pierwszy raz to stanąłem jak wryty, bo wydawała mi się kopią poczty słupskiej. Oba miasta idą też łeb w łeb w statystykach liczby mieszkańców. Oba przekroczyły magiczną granicę 100.000 w 1988 roku.

Grudziądz zachwyca najdłuższym drogowo-kolejowym mostem w Polsce. 11-przęsłowy, widziany z Góry Zamkowej przypomina kratownicowe konstrukcje z amerykańskich miast typu Cincinnati czy Columbus, gdzie takie stalowe mosty są gwarantem industrialnych widoków. Do tego Grudziądz ma kolejny smaczek - grudziądzki Manhattan którego może mu pozazdrościć przygniatająca większość miast na świecie. Na wyniesionej wysoko ponad koryto Wisły kępie Strzemięcińskiej ustawionych jest 13 wieżowców które z oddali wyglądają jak potężne budowle nowojorskiego City. Kolosy te szczególnie efektownie majaczą przy jesienno-porannych ujęciach. Przepiękny widok! Gdy dojeżdża się na samo osiedle okazuje się, że każdy z wieżowców ma dodatkowo synka - doklejony do jego struktury normalny dwuklatkowy blok. Ot grudziądzki specyfik.

Gdy pierwszy raz przybyłem do Grudziądza poszedłem oczywiście nad Wisłę zobaczyć osławiony szpaler spichlerzy. Przypadkowo schodziłem od strony ratusza i dopiero doszedłszy do Wisły odwróciłem się na czerwonoceglane średniowieczne magazyny. Nigdy jeszcze nic w Polsce mnie tak nie urzekło. Może to młodość, może to, że niewiele jeszcze wtedy wiedziałem i widziałem ale ten widok to był moment od kiedy Grudziądz ma u mnie ogromny szacunek. Ten widok i ten moment będzie się pewnie przewijał na projektorze gdy pewnego dnia moje życie się zakończy i ktoś mi wyświetli najważniejsze i najistotniejsze jego momenty. Bajkowa chwila. Żaden widoczek na zdjęciu, w książce czy internecie nie oddaje tego jak piękna jest czerwona ściana grudziądzkiego średniowiecza. Nie bez kozery od setek lat miasto nazywane było czerwonym miastem. Gdyby słowo piękno miało być opisane synonimem to wybrałbym nazwę Grudziądz.

O Grudziądzu słyszałem opinie, że to zwykłe miasto albo miasto bezrobocia. Nie rozumiem ich. Zawsze wydawało mi się, że gdy ktoś się tam znajdzie to dostrzeże to co i ja widzę. Niejasne jest dla mnie jak można być w Grudziądzu i nie docenić jego klimatu. Wszędzie w miastach są dzielnice z odrapanymi kamienicami i ludźmi przesiadującymi przed klatkami lub wyglądającymi przez okna. Wolę takie dzielnice niż szklane domy z garniturowcami biegnącymi do pracy. Grudziądz jest swojski. Nie ma tu nabzdyczenia i przekonania o wyjątkowości. Lubię zapuszczać się w okolice ulic Jagiellończyka, Nadgórnej, Kościuszki, gdzie kamienice mogłyby służyć za scenografię do filmu wojennego. Wprawdzie i one są stopniowo remontowane, ale wciąż wiele z nich ma w ścianach ślady po kulach. Wystarczy jednak przypatrzeć się detalom i będzie się widziało pokryte kurzem daty, maszkarony czy ozdobne gzymsy. Piękne są kute żelazne balkoniki na których często pojawiają się już całe kule kwiatów. Za sprawą kwiatowych dywanów na alei 23 Stycznia, Grudziądz nazywany był przed wojną „miastem kwiatów”.

I właśnie z kwiatami też zawsze kojarzę ten gród. Nie jest tu może ich więcej niż w innych miastach ale Grudziądz umie dbać o to na co go stać. Przy bulwarze Królowej Jadwigi od lat wizytówką jest olbrzymich rozmiarów kwiatowy napis GRUDZIĄDZ, na alei 23 Stycznia zawsze pięknie uporządkowane są klomby i tuje. W wielu częściach skwerów i parków są skrawki lub nawet całe dywany kwiatowe. Nawet przy dworcowych kamienicach, na klepisku i przy odrapanych murach, w miejscu gdzie stoi przypominający buta pomnik - „Podróż”, znajduje się enklawa elegancko ułożonych kolorowych roślin.

Od zawsze bardzo podobał mi się grudziądzki teatr. Niby pospolita bryła ale dla mnie symbolizująca grudziądzką wielkomiejskość. Takie teatry z taką przedbudynkową przestrzenią zwykło się budować w miastach znaczących. Gdyby ktoś mi pokazał zdjęcie samego teatru to nie mógłbym uwierzyć, że to miasto zawsze było tylko na drugim czy trzecim planie w województwie.

Grudziądz kojarzy mi się też z wiecznie parującymi studzienkami. Bez względu o jakiej porze roku przyjeżdżałem, zawsze ze wszystkich włazów wydobywały się kłęby dymu. Znowu gdy szło się szerokim deptakiem w centrum na myśl przychodziły nowojorskie ulice. Tego już w obecnych latach nie ma.

Kolejnym wyznacznikiem Grudziądza lat 90-tych były granatowe tablice na peronach kolejowych. Bez względu czy to Owczarki, Przedmieście czy Mniszek. Podczas gdy większość miast w Polsce posługiwała się wówczas czarnymi napisami na białym tle, Grudziądz witał mieszkańców granatowymi barwami. To tło dzisiaj rozpropagowane zostało na wiele wiele innych polskich stacji ale to od Grudziądza się zaczęło.

Grudziądzki dworzec który jest budynkiem nowym i dość zaniedbanym za każdym razem budził sympatię. Może dlatego, że gdy przyjechałem tam pierwszy raz to on był pierwszą budowlą jaką poznałem. Ma przeszkloną fasadę i wewnątrz mnóstwo komunistycznych elementów jak ciężkie metalowe drzwi na perony, mozaikowe posadzki, siermiężne ławy i betonowe parapety kas. Niegdyś w poczekalni znajdował się jeszcze wielki mural z widokiem średniowiecznego miasta, potem zabudowany Biedronką. Dworzec mi się podoba bo jest duży, pasujący do Grudziądza. Nie chciałbym by był wyburzony i zastąpiony nowymi wynalazkami typu galeria bo wówczas na pewno panowie zza biurek znowu zdegradowaliby go do roli małego dworczyka w kącie sklepu. Grudziądz leży w komunikacyjnym zakamarku województwa. Ale to nie jest takie złe bo docierają do niego ci którzy naprawdę tego chcą. Gdy jedzie się do Grudziądza mija się najpierw szerokie przedmieścia, pola tytoniu i kukurydzy w Owczarkach, zakłady samochodowe, altany i szklarnie. Pociąg turla się powoli tak, że biegacz dorównałby mu kroku. Przeciska się przez leśne zagajniki i w końcu wtacza na rozkraczone torowiska stacji.

Urzeka mnie też grudziądzki rynek. Podoba mi się sławny Dom Towarowy gdzie kiedyś był Empik, a który teraz czeka na lepsze czasy. Przepiękne są trzy kamieniczki śledziówki które są jakby żywcem przeniesione z Gdańska. Wiem, że są one wymysłem architektów, którzy po wojnie dorobili im taki kształt na bazie starych pozbawionych ozdób domków. Efekt jest moim zdaniem wspaniały. Grudziądzki rynek kocham jesienią, zimą i w czasie świąt. Jest tak przytulny jak w żadnym innym mieście. Sprawia wrażenie pokoiku z choinką gdzie czasami wjeżdża zabawkowy tramwaj i zatrzymuje się na przystanku. Odwrotnie niż w wielu miastach grudziądzki rynek żyje. Mimo sytuacji ekonomicznej mieszkańców i czasów gdzie rządzą centra handlowe, latem pełno jest ogródków i przesiadujących w nich gości. A od 2015 roku powstał tam pierwszy pomnik z cyklu ławeczka. Przysiadł na niej Mikołaj Kopernik.

Czasami ma się wrażenie, że Grudziądz słynie bardziej z rzeczy przyziemnych niż tego czym naprawdę powinien się chełpić. Gdyby robiono totolotka jaka informacja z Grudziądza najszybciej obiegnie Polskę i jakie jest prawdopodobieństwo który news pojawi się w mediach to na bank byłaby to wiadomość o zakładzie karnym. Jet to m.in jedno z nielicznych więzień dla kobiet w Polsce oraz miejsce skąd zdarzają się ucieczki osadzonych. W 2014 roku motyw ucieczki śledziła cała Polska i wówczas to media przypominały sobie o mieście i umieszczały go na swoich wyświetlanych wykresach w głównych wiadomościach. Oczywiście z TVN-em na czele emitowały reportaże określające Grudziądz jako miasto gdzie jest marazm i szare ulice. Bo to pasowało do tematu. Więzienie położone jest w centrum miasta i nikomu nie chciało się nawet zająknąć, że od 1831 roku ma w swojej strukturze dawny budynek kościoła klasztornego Reformatów z 1751 roku, (co jest ewenementem na skalę ogólnopolską). Budynek zwieńczony jest ślimakowatym szczytem z trójkątnym naczółkiem. Fasada rozczłonowana pilastrami z dużymi niszami na figury świętych po bokach. Po wojnie służył za więzienny magazyn. Wówczas też jego odwłok przedzielono na dwie kondygnacje.

Uliczki od strony Sienkiewicza zazwyczaj są puste, a to za sprawą dużego klepiska z parkingiem gdzie kiedyś organizowane były targi. Wystają z niego małe karłowate drzewka charakterystyczne dla zapomnianych miejscowości Podkarpacia. Ale to właśnie kolejny smak jaki ma Grudziądz. Tam co ulica to inny klimat i inne spostrzeżenia.

Grudziądz ma wszystko. Spokojne ciche uliczki, starówkę z perłami architektury, dudniące tramwaje, deptaki, korkujące się przy szczytach komunikacyjnych ulice, estakady, mini obwodnice, trasy przez miejskie tereny leśne i nieużytki. Jest jak kostka Rubika która miała uporządkowany system ścian, a potem nagle ktoś ją poprzekręcał i pomiętolił wszystkie cechy w jedną masę. Grudziądz poprzez swoje położenie, kształt oraz duże przestrzenie przypomina miejscami 200-tysięczne miasto z blokowiskami, sercem w postaci starówki i rozległymi jak skrzydła obrzeżami.

Wiele osób nawet nie wie, że Grudziądz miał zamek. Taki jak w Malborku czy Kwidzyniu. Piękny. A można go podziwiać jako makietę w znajdującym się niedaleko od Grudziądza Chełmnie. Tam w parku miejskim prezentowane są najbardziej znane polskie zamki krzyżackie. Grudziądzki prezentuje się najbardziej okazale. Znajdował się na wzgórzu zamkowym z którego dzisiaj zrobiono park i skąd rozciąga się niesamowity widok na Wisłę. Do niedawna znajdował się tam kopiec z ruinami podzamcza i punktem widokowym. W 2014 roku odbudowano na jego miejscu zamkową wieżę Klimek, która wcześniej dotrwała do czasów wojny i następnie została wysadzona przez Niemców. Z Góry Zamkowej można patrzeć jak miasto bawi się z Wisłą wzajemnie się łaskocząc. W oddali widać wieżowce Strzemięcina i trzy wysokościowce z ulicy Kalinkowej. Ale piękne widoki ciągną się też gdy pójdzie się skarpą w odwrotną stronę ku cytadeli. Tam będą zakamarki które nie są dostępne dla turysty z przewodnikiem. Można przypatrzeć się zapomnianym nadskarpowym uliczkom z przypiętymi niemal nad samą przepaścią domkami, żużlowymi dróżkami i metalowymi palikami.

Pamiętam jak Grudziądz zabłysnął w 2000 roku gdy w konkursie Miss Polonia pojawiła się przedstawicielka z tego miasta Justyna Bergman. I… wygrała ! Tak, Grudziądz miał swoją królową piękności. W konkursie tym były jeszcze zasady, że kandydatki nie wstydziły się skąd pochodzą i zamiast ogólnych informacji o województwie w którym studiują, mówiły dokładnie miasto z którego przyjechały.

Grudziądz ma to do siebie, że jego przemysłowe lub peryferyjne dzielnice wcale nie mają mniejszej siły rażenia. Gdy spodziewając się blokowiska i domków jednorodzinnych zwiedzałem Tarpno, byłem zaskoczony ilością starych kamienic które mogłyby powodzeniem stać na głównych ulicach starówki. Całe szpalery kamienic które zakręcały w przecznice i tworzyły całą historyczną dzielnicę. Takie Tarpno to jak moment gdy ktoś nasyci się tortem który uwielbia i gospodarz jeszcze przyniesie mu dokładkę. Gdy wydaje się że to już wszystko, że nie ma czym być zaskoczonym, Grudziądz nagle wyjmuje kolejnego asa z rękawa. Na Tarpnie podobają mi się też komunistyczne pawilony handlowe, zagłębie totolotków (gdzie Grudziądzanom zdarza się wygrywać główne nagrody), bloki z oszklonymi dachowymi wypustkami i kilkupoziomowymi piętrami oraz przypominający świątynię w jakimś sułtanacie - kościół Najświętszego Serca Pana Jezusa.

Grudziądz to właśnie też kościoły. Od tych futurystycznych jak kościół św. Stanisława w Rządzu (gdzie jest wspaniały zaciszny kamienny, lekko kiczowaty ogród im. Św.Katarzyny), kościół św. Krzyża na ulicy Bydgoskiej po zabytkowe: Farę i kościół św. Franciszka Ksawerego. W 2016 roku przywiozłem do Grudziądza moją znajomą Kostarykankę i oczekiwałem zachwytów. Były ale zdanie które mnie samego zaskoczyło i zaciekawiło to to, że ostatnia z wymienionych świątyń jest jej zdaniem najładniejszym (pod względem ozdób i wyposażenia) kościołem jaki widziała w życiu. Aż sam musiałem wchodzić by się temu przyjrzeć mimo, że widziałem wcześniej te obrazki.

To czego najbardziej mi brakuje w Grudziądzu to jeden zabytek. Bo na północnym śródmieściu, gdzie bym się tego nie spodziewał znajdował się okazały, piękny neogotycki kościół garnizonowy. Jego ceglane kształty zachowały się na starych widokówkach i zdjęciach. Niestety podczas wojny został poważnie ranny i rozebrany. Szkoda, bo Grudziądz miałby dodatkowy zabytek, a dzielnica gdzie nikt się nie zapuszcza miałaby atrakcję. Po bryle patrząc pewnie byłaby to dzisiaj moja ulubiony grudziądzka świątynia. Gdybym miał mieć jedno życzenie od złotej rybki odnośnie Grudziądza to byłoby właśnie to by przywrócić ten kościół (zakładając że przywrócenie Zamku dla takiej małej płetwownicy byłoby już wyczynem zbyt wielkim – musiałbym pewnie poprosić o to rekina). ;-)

Na szczęście jest szansa, że miasto wzbogaci się o jeszcze jedną zabytkową budowlę i kiedyś będzie to neogotycki (1907) kościółek w Białym Borze, wiosce na południowych obrzeżach Grudziądza która aż prosi się by ją wchłonąć. Wówczas Mniszek nie byłby już ostatnią dzielnicą Grudziądza i na „dole” pojawiłby się dodatkowy osadniczy koralik. Sam Mniszek też jest swoisty. Przypomina mi lato i beztroskę. Są tam wysokie uschnięte słońcem trawy, stare krawężniki, szlabany, trochę bloczków z lat 60-tych, trochę zakładów przemysłowych, stadion. Nagle na tej mniszkowej sawannie pojawia się odganiający wszystkich spod kół pohukujący i trzeszczący szynobus. Trochę obrazek jak w jakichś państwach typu Gabon czy Surinam gdzie ludzie żyją jak chcą i nie są skrępowani odgórnymi przepisami.

W Mniszku lubię kładki nad torami. Mogę sobie wyobrażać, że kiedyś ktoś stał na nich żegnając lub witając pociągi i marzył o wyjeździe do innego świata. Pamiętam wywiad z Anitą Lipnicką która wspominała że stała na takiej kładce w swoim Piotrkowie Trybunalskim i patrzyła za uciekającymi pociągami. To idealna dzielnica by się pobawić w Pokemony, ale nie te gadżeciarskie, wymyślone przez PR-owców tylko takie zabytkowo-przyrodnicze. Wejście do takiej dzielnicy w poszukiwaniu pomników, tablic czy drzew jest o wiele lepszym zajęciem i frajdą niż lanserskie komórkowe aplikacje.

Grudziądz ma wiele wspólnego z innymi miastami. Jego poszczególne części, zabytki czy gmachy są imitacjami miejsc które już wcześniej gdzieś się widziało lub powodują, że można zatęsknić za znanymi miejscowościami z innej części Polski. Np. we wspomnianym Mniszku tęsknię za Ustką bowiem posadzonych jest tam kilka charakterystycznych dla tego portu kęp sosnowych lasków. Cała dzielnica Lotnisko przypomina projektem i historią gdańską dzielnicę Zaspę. Grudziądzka poczta jest siostrą bliźniczką poczty słupskiej. Rury podnoszące się nad jezdnią przy rondzie Pileckiego do złudzenia przypominają przemysłową wizytówkę Ostrołęki. Kamieniczki śledziówki ze Starego rynku dorównują tym osławionym z rynku w Legnicy, a kamienica na ulicy 23 Stycznia #12 bardzo przypomina kształtem nowojorski Flatron,

Wisienką na torcie jest grudziądzki ogród botaniczny. Tak, miasto tej wielkości założyło sobie i pielęgnuje ogród. Tak jak może, bez wielkich środków pieniężnych i wielkiej reklamy. Ot część parczku która zaadoptowana została na miejsce gdzie nauka łączy się z przyrodą. Jest tam zegar słoneczny oraz całe armie kwiatów, krzewów i drzew z tabliczkami opisującymi ich nazwy i miejsce pochodzenia. Niby nic wielkiego, ktoś mógłby powiedzieć ot park z tabliczkami. Ale ja tam zawsze dobrze się czuję i zachwyca mnie jego kameralność. W dalszych ciągach parkowych w latach 90-tych miasto słynęło z sadzenia agaw. Pamiętam, że gdy przyjeżdżałem w pierwszych latach było ich całe mnóstwo.

Grudziądz to dla mnie radość, miejsce które zawsze miało wpływ na moje życie. Pozwoliło mi odkryć, że nie należy słuchać reklam, przewodników czy osób które pokazują palcem co należy odwiedzać. Grudziądz nauczył mnie tego, że piękno może być w zupełnie niespodziewanym miejscu. I że trzeba umieć je zauważać. Rozumiem, że każdy ma swój gust, dla jednych będzie ładne to, a dla innych tamto, ale nie mogę zrozumieć gdy ktoś przyjeżdża do Grudziądza i twierdzi, że to miasto zabite dechami. To tylko świadczy o człowieku który takie zdanie wypowiada, jego stosunku do życia i po części do ludzi. Potrafię uznać, że dla kogoś Grudziądz może być przeciętny ale nigdy nie pojmę jak ktoś może powiedzieć że jest nieładny.

Dziwne jest, gdy ktoś przyjeżdża z przewodnikami w dłoni, pochodzi po kilku ulicach i zaraz wraca bo nic więcej w broszurach nie napisali. Nie ma nic z kreatywności by samemu coś odkryć. Poza tym miasta to nie tylko zabytki. To jedna całość razem z dzielnicami sypialnymi, przemysłowymi i jednorodzinnymi. Niedawno czytałem felieton jednego z blogerów z Torunia który łaskawie wybrał się do Grudziądza by opisać czytelnikom swoje wrażenia z pobytu. Przeszkadzało mu wszystko od marki autobusu PKS jakim jechał po ławki w parku. Naśmiewał się nawet z tabliczki jaką Grudziądz zawiesił na murze informującej, że Wisłą w 1935 roku płynął statek ze zwłokami Józefa Piłsudskiego (argumentując, że przecież płynął przez wiele miast). Po 3 godzinach Torunianin siedział w parku i czekał na pociąg bo wszystko już zobaczył i nie miał co robić. Reprezentował nastawienie marudy i człowieka który wszystko musi mieć podane na tacy. Właśnie przez takie osoby i ich reklamy, miasta typu Grudziądz cały czas są w cieniu tych wypromowanych i wylansowanych (czytaj przereklamowanych). Jeśli ten tekst czytają Grudziądzanie to bardzo proszę nigdy nie mówcie o swoim mieście bezbarwnie, chwalcie się tym co macie i bądźcie z niego dumni. A jesteście bo coraz czyściej chodząc po Grudziądzu widzę ludzi którzy cieszą się, ż tam mieszkają i nie dziwi ich, że ktoś się ich miastem interesuje. Wcześniej wywoływało to zdziwienie, a teraz jest już czymś normalnym i z tego bardzo się cieszę.

Na koniec jeszcze jeden opis widoku, który zapewne na wielu rzekach i miejscach jest wszędobylski w określonych okolicznościach ale ja zawsze będę go kojarzył z Grudziądzem. Podczas odwiedzin z II.1995 roku, po raz pierwszy widziałem w ruchu krę na Wiśle. Podszedłem pod sam brzeg i niesamowite było dla mnie obserwować jak szybkim nurtem płynie cała masa pokruszonego na mniejsze tafle lodu. Zamarznięte płytki nakładały się na siebie, nawarstwiały i pękały. Towarzyszył temu chrzęst i podwodne odgłosy. Niemal jak lodowiec w górach którego ruch ktoś puścił w przyspieszonym tempie. To była chwila gdy Wisła mówiła. Nigdy potem czegoś takiego nie widziałem chociaż dla Grudziądzan to zapewne widok powszedni.

KONTAKT

Bajaderka o najpiękniejszym z polskich miast

Grudziądz - pomniki, obeliski i rzeźby

Galeria 500 zdjęć Grudziądza

Grudziądz

Kostaryka

Rafał Cezary Piechociński

WYDARZENIA W POSZCZEGÓLNYCH KRAJACH

Kostaryka
Belize
Salwador
Honduras
Gwatemala
Panama
Nikaragua

Saint Lucia
Dominika
Dominikana

Gwinea Równikowa
Wyspy Świętego Tomasza i Książęca
Gabon
Gwinea-Bissau

Bhutan

Wizy, bezpieczeństwo, szczepienia zwierząt, własnoć prywatna, pobyt stały, emigracja


ENCYKLOPEDIA KOSTARYKI
OD A PRZEZ Ł DO Ż

Geografia
Parki narodowe
Historia
Kalendarium
Ciekawostki
Fauna i flora
Miasta
Prowincje
Osobistości
Wydarzenia

WIADOMOŚCI TEMATYCZNE KRAJÓW

Kostaryka
Belize
Salwador
Honduras
Gwatemala
Panama
Nikaragua
Saint Lucia
Gwinea Równikowa
Wyspy Świętego Tomasza i Książęca
Gabon
Gwinea-Bissau


STRONY O KOSTARYCE

San Jose - stolica Kostaryki
Wulkany Republiki Kostaryki
Biografie prezydentów Kostaryki
Encyklopedia Republiki Kostaryki
Rezerwat Biologiczny Hitoy-Cerere
Wulkan Tenorio - najmniej znany stożek Kostaryki.
Galeria kostarykańskich widoków
Prawie wszystko o bananach Kostaryki.
Polska - Kostaryka, wzajemne powiązania.

„Polak zakochany w Kostaryce” - Artykuł z kostarykańskiego portalu pocketcultures.com

„Ticos don`t be sad” – Artykuł z kostarykańskiego głównego dziennika La Nacion

„Necesitamos mas ticos asi!!!” – Artykuł z kostarykańskiego głównego dziennika La Nacion

„Pasión a primera vista” – Artykuł z kostarykańskiego głównego dziennika La Nacion. Kolorowy dodatek specjalny na Święto Niepodległości. Okładka i kilkustronicowy wywiad.

Ambasada Republiki Kostaryki (blog)

„Wyspa piratów” - Artykuł z Geozety "

„Kostaryka - klejnot Ameryki” - Artykuł z Geozety

„Świat środkowoamerykańskich orchidei” - Artykuł z Geozety

„Don Pepe” - Artykuł na portalu lewica.pl

„Kostaryka” - Artykuł w Gazecie Wyborczej

Wywiad na blogu „Turkusowy tropik”

Wywiad na blogu „Opis rzeczywistości” - „Historia, nauka, lokalny patriotyzm i… koktajl z tęsknoty dla szczęśliwców”







ARTYKUŁY O KOSTARYCE

Janusz Piechociński o książce „Pasażerskie krążowniki (i ich historia) na ulicach Słupska – 100-tysięcznej stolicy Pomorza Środkowego”

Artykuł o słupskich nowościach wydawniczych „Pasażerskie krążowniki (i ich historia) na ulicach Słupska – 100-tysięcznej stolicy Pomorza Środkowego”

Książka o autobusach w Stołecznym Magazynie Policyjnym

„Na pierwszy autobus zbierałem 10 lat” - Artykuł z gazety wyborczej

„W Słupsku może powstać muzeum autobusów” - Artykuł dla Strefy biznesu

Przytulisko Pasażerskich Krążowników „Autobusy na emeryturze”

Galeria wszystkich autobusów projektu „Autobusy na emeryturze”

Artykuł o stanie technicznym autobusów oraz historie ich zakupów

Regiopedia

Grudziądz okiem słupszczanina

Galeria Grudziądza, Tarnobrzega, Sieradza, Piły, Rybnika itd...
 
© 1998-2017; SŁUPSK; Rafał Cezary Piechociński